Randki dla osób niepełnosprawnych. Portal randkowy


Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Dużo wiary i cierpliwości

30-08-2010 12:51

Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Związek osoby zdrowej z niepełnosprawną lub dwóch osób niepełnosprawnych, nie jest łatwy ale możliwy, trzeba tylko wiary i cierpliwości.

O to wyznanie anonimowej internautki które dowodzi, że warto kochać i wierzyć. Mimo wszystko.


Trzeba było wiary i cierpliwości

Żyliśmy w dwóch światach. On w hałaśliwej stolicy, ja w miasteczku oddalonym o 200 km. Poznaliśmy się w... sanatorium w Kuźnicach. To mało romantyczne miejsce, ale właśnie tam eksplodowało nasze uczucie - ogromne, szczere, zbuntowane, niedoświadczone. Takie jak my. Zbuntowane... Bo było dla niektórych nie do pomyślenia i zaakceptowania, że ja "normalna" a on "inwalida" - piszę te słowa w cudzysłowie, gdyż takie rozróżnienie jest mi całkowicie obce.  Byliśmy dzieciakami, nasi rodzice do końca nie zdawali sobie sprawy, co nas łączy, a potem zignorowali to, gdyż stwierdzili, że "miłość jest ślepa", a tym bardziej taka szczeniacka. W pewnym sensie mieli rację. Po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu wróciłam do domu. Były łzy i długie listy. A potem nagle wszystko pękło, znikło, zbladło. Dlaczego? Nie wiem tego do dziś. Myślę, że faktycznie byliśmy jeszcze zbyt młodzi, aby udźwignąć tak słodycz, jak i ciężar trwałego związku. Gdy patrzę z perspektywy czasu, to widzę, że potrzebna była ta przerwa, abyśmy dojrzeli i w pełni świadomie potrafili podejmować życiowe decyzje, abyśmy byli ich pewni.



Po 5-letniej rozłące, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Mieliśmy po 21 lat. W moim życiu nastąpił czas podsumowań. Zastanawiałam się, co jest naprawdę ważne.  W sercu robiło mi się ciepło jedynie na wspomnienie dni spędzonych w Kuźnicach, kiedy u mego boku był ON. To było jedyne uczucie, które nadal się we mnie skrzyło. Szczerze mówiąc, nie liczyłam na wiele, nie byłam nawet pewna, czy mieszka jeszcze pod tym samym adresem. Wysłałam list. Dużo dłuższy i bardziej intymny, niż chciałam... Po tygodniu przyjechał do mnie i już został, a w sercu znowu zapłonął ogień... Jeszcze teraz, gdy to piszę, łzy ciurkiem płyną mi po policzkach. Już wtedy wiedzieliśmy, że to już na zawsze. Ale nie wiedziała o tym reszta świata, a konkretnie moi rodzice. Jego rodzice zaakceptowali mnie bez problemów, a z czasem zaczęli traktować jak córkę. Z moimi było gorzej. Staram się zrozumieć podstawy ich obaw. Wszyscy rodzice chcą dla swych córek księcia z bajki na białym rumaku. Ludzie, niestety, patrzą najpierw na "opakowanie", a dopiero później na to, co człowiek ma do zaoferowania. Nie będę ukrywać, że było nam na początku ciężko ze względu na moją mamę, która tego marzenia o księciu z bajki nie mogła się pozbyć. Tato był bardziej wyrozumiały. Jednak od początku sprawa była postawiona jasno - jesteśmy dorośli, to nasze życie  i robimy to, co uważamy za słuszne. Usłyszałam wiele gorzkich i ostrych słów, których nigdy nie chciałam usłyszeć od najbliższych osób. Nie chcę już tego pamiętać, ale niestety, czasami odbijają się echem gdzieś na dnie serca... Od obcych ludzi nie doświadczyliśmy jakichś ostentacyjnych aktów nietolerancji, nawet w moim miasteczku mieszkańcy nie robią "dzikich" oczu, gdy widzą nas trzymających się za ręce. Mamy wielu przyjaciół i znajomych, którzy nigdy nie dali jakichkolwiek oznak, że coś jest "nie tak", wręcz przeciwnie. 


Po skończonych studiach (byliśmy razem już prawie 2 lata) przeprowadziłam się do stolicy, wzięliśmy skromny ślub cywilny, by udowodnić, że potrafimy budować wspólne życie razem, a nie chcieliśmy robić tego na kocią łapę. Po roku już z błogosławieństwem rodziców wzięliśmy ślub kościelny i odbyło się huczne weselisko. Licząc od "cywila", jesteśmy już 3 lata po ślubie, mamy gdzie mieszkać, czym jeździć, oboje pracujemy i udzielamy się towarzysko, "adoptowaliśmy" kota, teraz dokładamy wszelkich starań, aby rodzina, którą stworzyliśmy, stała się liczniejsza. Mamy zwykłe problemy zwykłych ludzi. Trzeba wiary i cierpliwości. 5 lat temu nawet nie marzyłam o tym, że uda nam się osiągnąć to, co teraz mamy.  Prawdziwa miłość nie zna granic, nie zatrze jej czas ani brak ludzkiej życzliwości. Tylko od nas zależy, czy starczy sił, cierpliwości, zrozumienia i pokory, aby budować wspólnie dzień za dniem. Każda para ma przed sobą podobne przeszkody. Tylko od nas zależy, czy będziemy widzieć przed sobą tragiczne morze problemów czy strumyk kłopotów, który można wspólnie przekroczyć, i nieistotne jest, czy dokona się tego na własnych nogach, czy na wózku inwalidzkim - ważne, że RAZEM. 

To dla Ciebie, dziękuję Ci za to, że Jesteś.
Frangula
 


 


Źródło: www.niepelnosprawni.pl

tem_f.gif

post_f.gif  

tem_f.gif

post_f.gif