15-10-2010 12:04
Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Samotność koliduje ze zdrową potrzebą pragnienia uprawiania seksu co prowadzi do różnych sytuacji.
Większość ludzi źle znosi samotność. To zrozumiałe - w końcu od dziecka jesteśmy przyuczani do życia w zbiorowościach - uczymy się funkcjonować w przedszkolu, w klasie, integrować z różnymi grupami.
Szukamy jakichś wspólnot, w których poczujemy, że nie jesteśmy osamotnieni w swoich poglądach, że są inni, którzy podzielają nasze upodobanie do tanga, czerwonych czubów na głowie, egzotycznych znaczków, słuchania heavy metalu w skórzanych spodniach, porannych i wieczornych modlitw, brydża, gry w tenisa itd. I tak zapisujemy się do różnych klubów, stowarzyszeń, deklarujemy przynależność podpisem, składką członkowską lub po prostu ogolona głową.
Różne są lekarstwa na samotność - jednym z nich jest seks. Wydawałoby się, że to idealny środek ze względu na intymność i bliskość stwarzanej relacji. Frank Hajcak i Patricia Garwood w książce "Dlaczego ze sobą sypiamy" opisują, że w praktyce psychologicznej wielokrotnie spotykali osoby, które wolały pójść do łóżka z kimś, za kim nawet nie przepadały, niż spędzić noc samotnie. Twierdzą oni, że taki rodzaj seksu jest pustoszący i nie dość, że nie spełnia oczekiwań - tzn. nie polepsza samopoczucia, to jeszcze wpływa negatywnie na ewentualne próby stworzenia dobrej i bliskiej relacji z partnerem.
Intymność seksu jest fizyczna i nie zaspokoi tęsknoty za bliskością psychiczną, emocjonalną, potrzeby bycia akceptowanym przez drugiego człowieka. Wydaje nam się, że przyciągnęliśmy czyjąś uwagę, ciepło i życzliwość, ale najczęściej to złuda, która kończy się po zamknięciu drzwi. Tak naprawdę niewiele trwałych związków zaczyna się w sypialni. Nawet jeśli jest to bardzo satysfakcjonujący seks, to fascynacja z czasem topnieje. Jeśli równocześnie nie powstaje więź emocjonalna, to po jakimś czasie pozostanie tylko pustka i frustracja. "Gdzie ja miałam oczy? Przecież to nudziarz, który słucha tylko hip hopu. Zmienia koszulę raz na tydzień. Nie wynosi śmieci. Nic nie czyta. A i w łóżku jest coraz gorszy".
Mało kto jest sobie w stanie uświadomić tę przykrą prawdę, że zdecydowało się na seks z kimś po to, by nie być samemu. A nawet jeśli sobie to uświadomią, to i tak trudno im zrezygnować z takiego związku. A psychologowie twierdzą zgodnie, że każdy niezdrowy związek powinien być skończony jak najszybciej. Seks ze strachu przed samotnością niszczy także samą radość z seksu właśnie. Zaczynamy traktować go jako substytut, niespełniający zresztą stawianych mu oczekiwań. I bynajmniej nie twierdzę, że każdy stosunek bez miłości pustoszy, wręcz przeciwnie - jest wiele osób (i to nie tylko mężczyzn, wbrew powszechnej opinii) lubiących seks na tyle, że każde zbliżenie z pociągającym ich fizycznie partnerem, daje im poczucie spełnienia i radości. I choć zapewne narażę się tu zatwardziałym zwolennikom monogamii - być może jest to najczystsza sytuacja - seks uprawiany dla samego seksu - nie jako lekarstwo na smutek i samotność, nie jako wyraz miłości i przywiązania, nie jako nagroda dla dobrego i grzecznego męża, nie jako urozmaicenie nudnego wieczoru.
W każdym razie wszystko wskazuje na to, że przed samotnością nikogo seks nie uchroni. Już lepiej kupić sobie psa - mieć z kim pójść na spacer i być kochanym bezwarunkowo. A seks zostawić tym, co wiedzą, jak z niego korzystać.
Marta Sobolska
Źródło: www.zdrowie.onet.pl