Randki dla osób niepełnosprawnych. Portal randkowy


Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Sztuka Kochania - M. Wisłocka, Rozdział VI

19-10-2010 12:44

Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Sztuka Kochania - M. Wisłocka, Rozdział VI. Kwintesencją uczuć, pragnień i poznania siebie bliżej, zazwyczaj jest stosunek płciowy.

Pewnego dnia zgłosiła się do mnie kobieta lat dwudziestu, urocza i pełna wdzięku. Minę miała nieco speszoną i z zakłopotaniem powiedziała, że właściwie to nie bardzo wie, od czego zacząć, ale ma poważne kłopoty w swoim młodym jeszcze małżeństwie. Zaproponowałam, że ja będę zadawać pytania, a ona odpowiadać. Łatwiej się wtedy porozumiemy.

Okazało się, że jest mężatką od roku, oboje z mężem mieszkali dotąd każde u swoich rodziców w oczekiwaniu na własne mieszkanie. Obydwoje studiują na ostatnich latach. Niespo-dziewanie kolega męża wyjechał na stypendium zagraniczne i zostawił im pod opieką na trzy miesiące kawalerkę. Radość była ogromna z własnego kąta, choćby na tak krótko. Aż nagle (pobyt ich w mieszkaniu ma się już ku końcowi) pojawiły się nieoczekiwane kłopoty. Mało kłopoty, zupełny dramat. Zaintrygowana, próbowałam dojść, na czym rzecz polega,
— Pobraliście się z miłości?
— Wielkiej!
— A może pani zbyt wcześnie zaszła w ciążę?
— Nic podobnego! Zabezpieczyłam się.
— Współżycie wam nie wychodzi?
— Wręcz przeciwnie, kochamy się jak szaleni i przez trzy miesiące prawie nie wychodziliśmy z łóżka, oprócz oczywiście koniecznych obowiązków związanych ze studiami. Wspólne mieszkanie po wielu miesiącach dorywczych kontaktów było dla nas darem losu.
— A może chłopak panią zdradził?
— Jesteśmy nierozłączni.
— W czym więc kłopot?
— Ja RO chyba przestałam kochać. Wszystko w nim mnie irytuje, wszystko przeszkadza. Od kilku dni kłócimy się od rana do nocy i dokuczamy sobie nawzajem bez przerwy.
— A on również “przestał kochać"?
— Chyba tak i spadło to na nas nagle, jak grom z jasnego nieba, bez żadnej rozsądnej przyczyny. Wydaje mi się, że jeżeli tak ma wyglądać nasza przyszłość, najlepszym wyjściem byłby rozwód.
— Mam dla pani dwie propozycje. Pierwsza, to przysłać do mnie na pogawędkę swojego chłopca.
— On jest tutaj. Oboje uznaliśmy, że nie znajdziemy sami wyjścia z sytuacji i musimy się do pani zwrócić o pomoc.
— Proszę, niech więc wejdzie...
Za chwilę zapukał do gabinetu młody człowiek, wysoki, badylowaty, z bujną blond czupryną.
Spytałam, czy żona go tu przyciągnęła.
Zaprzeczył. — Nie, Myślałem od wielu dni, aby przyjść do pani, tylko krępowało mnie, że sam nie wiem, co mam powiedzieć. Wydaje mi się, jakby z dnia na dzień nagle wszystko przestało mnie interesować. Co było najważniejsze, stało się nieważne. Uczucie, które nas łączyło, zniknęło nagle bez śladu,,. Chyba dobrze się stało, że Kasia namówiła mnie, abyśmy przyszli. Koszmar dręczący nas od kilku dni stał się zupełnie beznadziejny, może znajdziemy jakieś wyjście z pułapki, w której znaleźliśmy się tak nieoczekiwanie.

Postarałam się wyjaśnić im przyczynę ich niepokoju. Gdyby tylko was spotkało tak nagłe nieszczęście, byłby to poważny problem, lecz w tej dziedzinie nie stanowicie wyjątku. W każdym uczuciu łączącym parę kochanków istnieje prymitywna siła przyciągająca i odpychająca. Zwykle zwycięża ta pierwsza, pomimo że odpychająca jest znacznie pierwotniejsza i trwalsza.
Na dnie miłości — czai się zawsze nienawiść. Warto pamiętać o tych dwu biegunach i od wraca mości uczuć, aby uniknąć zaskoczenia przez życie. Sądzą niektórzy, że w tak bezpośrednim styku miłości i nienawiści tkwi największa tragedia życia ludzkiego. A mnie się wydaje, że to właśnie stanowi o urodzie życia, o jego zmienności i blasku.

Stałe pulsowanie życia stwarza przypływy i odpływy. Z chwilą słabnięcia przyciągania seksualnego — zaczyna rosnąć siła odpychająca. Pojawia się niespodzianie tam, gdzie pęd do zbliżenia słabnie, i działa tym silniej, im bardziej byli sobie kochankowie bliscy. Może ona przybrać formę wyraźnej wrogości, a przede wszystkim obrzydzenia seksualnego. Małżeństwo musi o tym wiedzieć i zapobiegać w porę pogłębianiu się odpływu. Nie trzeba szukać “na siłę" dawnych wzlotów — i! “głodówka" seksualna to jedyne lekarstwo przywracające apetyt.

W każdej dziedzinie życia obowiązuje stałe prawo: po osiągnięciu szczytu zawodowego, uczuciowego czy kondycyjnego po-i jawią się spadek możliwości, depresja. Jest to mechanizm ochronny organizmu ludzkiego, który dawkuje siły fizyczne i umysłowe tak, aby starczyły na długie lata. Nie można bezkarnie przekraczać granic zakreślonych przez naturę.
Intensywne współżycie fizyczne wyczerpuje układy zajmujące się seksualnymi funkcjami organizmu. Układ krążenia musi dostarczać duże ilości krwi do narządów płciowych, anemizując mózg i inne organy. Układ nerwowy, zablokowany ciągłymi silnymi podnietami, jest mniej sprawny w innych dziedzinach. Pojawia się ogólne przemęczenie, ponieważ burzliwe przeżycia seksualne pochłaniają tyle energii mięśniowej, ile ciężka praca fizyczna.

Gdy przeciążenie układów trwa przez czas dłuższy — u jednych może to być kilka tygodni, dla innych miesięcy lub nawet lat — przychodzi wreszcie moment przesytu.


Sytuację taką można by porównać do przejedzenia się słodyczami u ludzi lubiących łakocie. Najpierw jedzą z rozkoszą potem z przyjemnością, potem siłą rozpędu, aż w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że mdli ich na widok ciastek. j robi im się niedobrze na myśl o czekoladzie czy cukierkach. Jest to zdrowa reakcja organizmu, broniącego się przed nadmiarem węglowodanów, chroni ona również układ trawienny przed zbyt jednostronnym pożywieniem. Strapionej parze, o której kłopotach pisałam, poradziłam, aby się nie martwili — kończy się bowiem wspólne mieszkanie i będą musieli znowu przez czas jakiś spotykać się sporadycznie, co w tej sytuacji jest znakomitym zrządzeniem losu. Które pozwoli im łatwiej wyjść z ponurego impasu.

Jedyną radą na ostry przesyt seksualny jest całkowita zmiana trybu życia, zajęcie się swoją pracą, studiami, hobby, sportem — jednym słowem intensywne zajęcie się sprawami poza-seksualnymi.

CZAS TRWANIA STOSUNKU


Ile czasu powinien trwać prawidłowy stosunek? Nie kończące się dyskusje toczą się od lat wokół tego tematu. Czy dwie minuty to za krótko? Czy piętnaście minut to norma, a może pół godziny albo i dłużej? Sprawę trzeba podsumować krótko — stosunek trwający jedną, dwie minuty, podobnie jak trzydziestominutowy, mieści się jednakowo w granicach normy. Normą dla każdej pary jest czas, w którym oboje osiągają orgazm.

Parze zgranych kochanków po długich i urozmaiconych pieszczotach wystarczy półminutowy lub jednominutowy stosunek, aby doprowadzić do finału. Kinsey w swoich badaniach statystycznych, przeprowadzanych w Ameryce na wielu tysiącach mężczyzn, wykazał, że u trzech czwartych mężczyzn ankietowanych stosunek nie przekraczał dwóch minut, a u niektórych trwał dziesięć sekund. Istnieją jednak sytuacje, szczególnie w początkowym okresie współżycia, kiedy kobieta o zaczynającej się dopiero rozwijać wrażliwości seksualnej potrzebuje dłuższego czasu, aby osiągnąć orgazm. Jak wynika z moich dotychczasowych rozważań, Pieszczoty okresu poprzedzającego początek współżycia powinny doprowadzić do możliwie pełnego rozwoju wrażliwości seksualnej partnerki Kobiety niedojrzałej i nie przygotowanej seksualnie nie zdoła zadowolić nawet bardzo długi stosunek. Szczególnie dotyczy to kobiet, u których występuje orgazm łechtaczkowy, które bardzo słabo albo wcale nie reagują na podniety z pochwy.

Zasadniczym więc warunkiem przy ustalaniu czasu optymalnego dla danej pary jest wykształcenie w pełni wrażliwości wszystkich receptorów seksualnych.. Pieszczoty poprzedzające współżycie, a także poprzedzające każdy stosunek, powinny doprowadzić kobietę co najmniej do fazy plateau.) Dopiero wtedy występuje odpowiedni moment do rozpoczęcia stosunku — i szansę obojga partnerów są mniej więcej wyrównane.

Mężczyznę natomiast, jak już pisałam w rozdziale o miłości młodzieńczej, długi okres pieszczot i uwodzenia partnerki doprowadza z reguły do wzmożonego napięcia seksualnego, co bardzo skraca czas trwania stosunku.
Istnieje jeszcze jeden czynnik skracający czas stosunku —-jest nim ogólne przemęczenie układu nerwowego u ludzi przepracowanych, niedospanych, prowadzących bardzo nerwowy tryb życia. Układ nerwowy mężczyzn nerwicowych i przepracowanych jest nadwrażliwy i działa na “zwiększonych" obrotach, wypadając z normalnego, spokojnego równego rytmu,] Występuje nadmierna czułość zakończeń nerwowych, które] reagują zbyt szybko na bodźce, nie prowokujące tak szybkich] reakcji w normalnym stanie równowagi,

U mężczyzny nerwicowego stosunek trwa krótko. Zaczyna się on wówczas denerwować widząc, że nie zadowala partnerki. Powstaje wtedy kumulacja niekorzystnych napięć nerwowych, które jeszcze bardziej skracają czas trwania stosunku. Osobom które są przekonane, że nie potrafią przedłużyć czasu stosunku, pomimo wszelkich wysiłków robionych w tym kierunkuj można zalecić zażywanie przez czas jakiś (nawet przez kilka miesięcy, ponieważ środek jest zupełnie nieszkodliwy) proszków ziołowych produkowanych z koszyczków chmielu. Preparat ten nazywany lupuliną można, jak już pisałam, kupić1 w aptece na receptę lekarską. Przeciętne dozowanie to jeden, do trzech proszków po 0,5 g dziennie w dniu stosunku. Niektórym pacjentom wystarcza jeden proszek, aby przedłużyć] czas trwania stosunku do piętnastu, dwudziestu minut, innym! trzeba dwóch lub trzech.

Lupuliną zmniejsza wrażliwość zakończeń nerwowych na żołędzi członka. Po jej zażyciu potrzeba znacznie dłuższego; czasu niż normalnie, aby doprowadzić do orgazmu. Usuwając] nadmierną wrażliwość, nie zmniejsza ona potencji ani chęci dój współżycia. Mężczyźni, u których wyczerpanie układu nerwowego albo lęk przed zbyt krótkim stosunkiem jest główną przyczyną zaburzeń, zażywając lupuliną przedłużają czas trwania stosunku jak przekonują się przy tej okazji, że są całkowicie zdrowi i pełnowartościowi w miłości. Uspokojeni** się. i nabranie zaufania do swoich możliwości seksualnych usuwa nerwicę i lęk, a tym samym wszystko powraca do stanu prawidłowego. Liczbę proszków można stopniowo zmniejszać, aż wreszcie zaprzestać ich zażywania po kilku tygodniach czy miesiącach. Jeżeli nawet stosuje się je od czasu do czasu w okresach większego pobudzenia nerwowego i przemęczenia, nie przynosi to żadnej szkody, jak również nie występuje przyzwyczajenie do leku.
Stosunek możemy przedłużyć stosując również inny lek zwany anestyzyną. Preparat ten działa miejscowo, stosuje się go w postaci maści. Receptę na maść można otrzymać od lekarza. Działa ona lekko znieczulająco na nabłonek żołędzi i zwalnia reakcję seksualną, zmniejszając wrażliwość receptorów. Cienką warstewką maści smarujemy żołądź członka przed stosunkiem i zakładamy prezerwatywę.

Stosując anestyzynę musimy korzystać z prezerwatywy, ponieważ bez osłony maść przeniosłaby się na ścianki pochwy i również je znieczuliła. Taki zabieg mijałby się całkowicie z celem, zwalniając również reakcje partnerki. Nabłonek żołędzi znieczulony reaguje znacznie wolniej, a tym samym przedłuża się czas trwania stosunku.
Lupuliną oraz anestyzyna mogą być stosowane w okresie budzenia wrażliwości początkującej partnerki oraz przy nerwicy i przemęczeniu mężczyzny. Jak każdy lek — stosuje się go w określonym celu i przez niedługi okres. Trudno traktować jakikolwiek środek farmaceutyczny jak stałego towarzysza życia, bo to i kłopotliwe, i nieracjonalne.
Człowiek współczesny bardzo chętnie ucieka się do pigułki — rezygnując z samodyscypliny i wyrobienia sobie naturalnej odporności. Zamiast uczyć się panowania nad własnymi emocjami, wolimy potknąć pigułkę uspokajającą. I tak się “uspokajamy" latami, tracąc całkowicie okazję do zahartowania i uodpornienia własnego układu nerwowego.
Gdy życie przyniesie prawdziwy dramat i trzeba się wziąć garść, człowiek załamuje się, wpada w rozstrój psychiczny. Każdy narząd nit- pracujący zanika, a przecież nie tylko musi on pracować, ale i sprawnie wykonywać to wszystko, czego od niego wymagamy.

Podobnie rzecz się przedstawia z czynnościami seksualnymi.


Na przykład w starej kulturze japońskiej istnieje wiele przepisów i wskazówek, które uczą mężczyznę, jak zwalniać reakcje seksualne tak długo, jak długo kobieta nie osiągnie orgazmu. Aby przedłużyć czas stosunku, mężczyzna musi w fazie ' plateau, bezpośrednio poprzedzającej orgazm, wyłączyć się psychicznie lub zwolnić bodźce (chwila bezruchu) aa okres, w którym nastąpi lekkie obniżenie się poziomu napięcia seksualnego Przez zahamowanie narastającego podniecenia w okresie poprzedzającym orgazm partner zyskuje mniej więcej taki sam albo nieco dłuższy czas, jaki minął od rozpoczęcia stosunku do momentu zahamowania. Jeżeli hamowanie stosujemy kilkakrotnie w czasie trwania stosunku, zależnie od reakcji żony, to początkowy czas dwóch, trzech minut zostaje podwojony, potrojony itd. W ten sposób można stopniowo osiągać czas konieczny do zadowolenia partnerki, jak również tak harmonizować współżycie, aby wspólnie osiągnąć orgazm lub pozwolić kobiecie osiągnąć go nieco wcześniej.

Mężczyzna opanowany i umiejący analizować swoje reakcje fizyczne może stopniowo nauczyć się hamowania narastającego podniecenia i przedłużania stosunku. Wymaga to jednak dużego opanowania i zdolności samoobserwacji. Najważniejszym problemem jest uchwycenie momentu, kiedy, należy przerwać na chwilę bodźce czy wyłączyć się psychicznie (myśląc przez chwilę o rzeczach obojętnych i odwracając uwagę od aktualnych przeżyć).

Wychodząc jednak z założenia, że problem dotyczy obojga • partnerów, nie należy, moim zdaniem, pozostawiać mężczyzny f, samotnego wobec wojny z czasem. Z chwilą, gdy minie okres rozbudzenia niedoświadczonej partnerki i reakcje jej rozwiną i się w pełni, a czas trwania stosunku nadal wydaje się zbyt krótki dla wspólnych potrzeb i wymagań obojga — przychodzi pora na rewanż kobiety.

Teraz ona z kolei może nauczyć partnera przedłużania czasu stosunku, podobnie jak on poprzednio uczył ją osiągania orgazmu. Nauka wymaga trochę wysiłku i cierpliwości z obu stron, ale może być również traktowana jako nowy rodzaj pieszczot i zabawy seksualnej. Do nauki przedłużania stosunku partnerzy powinni ułożyć się w taki sposób, aby jak najmniej dotykać się wzajemnie ciałami, ponieważ dotyk i uścisk zwiększają podniecenie, a tego! staramy się uniknąć. Najlepiej, gdy mężczyzna leży na wznak, a kobieta poprzecznie opierając ramiona o jego uda.

W takim ułożeniu może obserwować reakcje partnera, pieścić go dłońmi i pocałunkami. Drażniąc powierzchnię żołędzi, kobieta doprowadza do pełnego wzwodu członka i dalej obserwuje objawy podniecenia - zgrubienie cewki moczowej na spodniej stronie członka, uchylanie się jej ujścia, zaczerwienienie nabłonka i wreszcie pojawienie się kropli śluzu sygnalizujące zbliżający się orgazm. Należy wtedy przerwać pieszczoty i zabawiając się pogawędką lub przekomarzaniem - odczekać, aż ujście się zamknie i objawy podniecania zaczną się cofać.

Nie można czekać jednak aż do ustąpienia wzwodu, ale ponownie pieszczotami doprowadzić do fazy plateau i znowu je przerwać. Poczynania te można powtarzać kilkakrotnie, co przedłuża okres pełnego wzwodu dowolnie do piętnastu, trzydziestu minut. Jeżeli kobieta początkowo nie potrafi ocenić, kiedy należy przerwać pieszczoty, powinna, obserwując zachodzące przemiany, doprowadzić pieszczotami aż do wytrysku nasienia. Zorientuje się wtedy, jakie zmiany poprzedzają bezpośrednio orgazm, co pozwoli jej wybrać odpowiedni moment do hamowania procesu prowadzącego do orgazmu.

Mężczyzna w trakcie nauki hamowania pozostaje całkowicie bierny fizycznie, ale powinien pilnie obserwować w swoich odczuciach chwilę zbliżania się orgazmu, aby nauczyć się korzystając z pomocy partnerki ocenić moment, kiedy powinien hamować odruchy w czasie normalnego stosunku. Cała nauka bowiem zmierza do przekonania go, że wzwód można przedłużyć dowolnie, oraz nauczenia, jak i kiedy musi świadomie wyłączyć wrażliwość, aby orgazm nie nastąpił zbyt szybko.
Z chwilą, gdy partnerzy nabiorą pewnego doświadczenia, można przejść do stosunku w pozycji jeźdźca, aby kobieta mogła dowolnie wstrzymać dopływ bodźców w fazie poprzedzającej orgazm. Mężczyzna może jej pomagać, sygnalizując ze swej strony jakimś umówionym gestem czy słowem odpowiedni moment.

Proponowana przeze mnie metoda stanów! uzupełnienie pieszczot i “pettingu" oraz może być włączona w normalny okres ćwiczenia wrażliwości zmysłów. Przy tej okazji mężczyzna nauczy się regulować bez trudności czas trwania stosunku jeszcze przed przejściem do pełnego współżycia, I kobieta, i mężczyzna ominą w ten sposób wiele kłopotów i lęków, nie dopuszczą do utrwalenia się odruchowego przedwczesnego wytrysku i powstających w następstwie tego wzajemnych niepo-rozumień, których przyczyną jest nadmierna pobudliwość seksualna mężczyzny.

Dla wieloletnich małżeństw z utrwalonymi nieprawidłowymi odruchami nadaje się raczej metoda proponowana przez Mastersa i Johnson w ich książce omawiającej niezgodności seksualne. Proponują oni pozycję krzyżową.
Kobieta siedząc między udami mężczyzny masuje palcami zwilżonymi parafiną żołądź członka ruchem okrężnym dokoła korony. W chwili uchylania się cewki moczowej przerywa masaż i obejmuje ciasno członek palcami poniżej żołędzi ściska go dość silnie — niezbyt mocno, aby nie sprawić bólu — dwa, trzy razy. Ucisk na członek i cewkę moczową, łącznie z ustaniem bodźców drażniących, hamuje wystąpienie orgazmu, przedłużania czasu stosunku (wg Mastersa i Johnson)

Manipulacja powtarza się kilkakrotnie przez piętnaście do trzydziestu minut. Autorzy zalecają ćwiczenie powyższe małżeństwom przebywających w ich klinice na leczeniu około dziesięciu dni, żeby wytworzyć nowy odruch — hamowania ze strony mężczyzny na sygnał ucisku.

Dalsze ćwiczenia zalecają w pozycji jeźdźca z przerwaniem ruchów przed orgazmem (jak opisałam poprzednio). Żeby jednak odruchy hamowania nie wygasły i nie wróciły dawne dolegliwości, radzą powtarzać masaże i uciski raz w tygodniu] przez sześć miesięcy, a potem raz w miesiącu jeszcze przez l rok.

Jeszcze jedną metodą przedłużania czasu stosunku jest obrzezanie, zmniejszające znacznie wrażliwość czuciowych zakończeń nerwowych żołędzi. Zabieg ten, powszechnie stosowany w krajach tropikalnych, należy do przepisów rytualnych religii muzułmańskiej i żydowskiej, jest on również szeroko praktykowany wśród ludności murzyńskiej. W warunkach tropikalnych ma on również znaczenie higieniczne, ponieważ zapobiega zaleganiu wydzieliny gruczołów podnapletkowych, co w gorącym klimacie często staje się przyczyną infekcji i owrzodzeń.

Zgrubiały nabłonek reaguje wolniej na bodźce podniecające i wymaga silniejszych oraz dłużej trwających bodźców, aby osiągnąć orgazm. Z obserwacji mężczyzn obrzezanych wynika, że im wcześniej (w niemowlęctwie, w dzieciństwie) został wykonany zabieg, tym nabłonek jest grubszy i reakcja wolniejsza. Sądzę jednak, że w przypadkach nadmiernej wrażliwości seksualnej żołędzi obrzezanie człowieka dorosłego mogłoby stać się jedna, z metod leczniczych, tym bardziej że zabieg ten można zaliczyć do rodzaju zabiegów kosmetycznych ł nie ma żadnych prawnych zastrzeżeń dotyczących jego wykonania.
Wydawać by się mogło, że niektóre z zaleceń i porad zawartych w tym rozdziale należą już do lecznictwa seksuologicznego, a nie do instrukcji dla ludzi zdrowych. Moim zdaniem, rozważania dotyczące kształtowania wrażliwości pochwy przy orgazmie łechtaczkowym oraz dość szerokie omówienie regulacji czasu trwania stosunku należą do- wiedzy o kulturze życia seksualnego przeznaczonej dla ludzi zdrowych.

tem_f.gif

post_f.gif  

tem_f.gif

post_f.gif