02-11-2010 17:17
Serwis Randkowy, Niepełnosprawni: Nawet jeśli miłość będzie od pierwszego widzenia to najpierw pojawia się czas tzw. chodzenia za sobą.
Zwykłe koleżeńskie chodzenie ze sobą należy odróżnić od związku na poważnie, takiego, w którym uczucia i plany na przyszłość są precyzyjne.
Sami zainteresowani często nie wiedzą, jak ten związek, tę osobę traktować. Przeważnie dotyczy młodszych z was, którzy nie są zdecydowani, czy angażować się, kochać i woleliby jeszcze nie zaczynać życia seksualnego. Ale dziewczynę czy chłopaka mieć wypada, tylko co potem z nimi robić? Stąd pytania, co robić na kolejnej randce, a co, gdy chłopak lub dziewczyna będą się chcieli całować, a jak powiedzieć, że się nie chce jeszcze seksu, co zrobić gdy chłopak jest natarczywy... A potem: co robić, gdy się znudził... Jakby chodziło się z obcą osobą, która ani ziębi ani grzeje. Z którą nie można szczerze porozmawiać, powiedzieć co się czuje. Brak komunikacji jak z kosmitą. Brak namiętności. Takie NIEWIADOMO CO.
Tak to już jest, gdy robi się coś bez zaangażowania uczuciowego, po to, by robić, bo wypada, bo oczekują tego inni, by poprawić swój wizerunek, by poczuć się takim, jak rówieśnicy, albo kimś od nich lepszym. Gdy dziewczyny umawiają się ze starszymi chłopakami, by zaimponować koleżankom i poczuć się kimś, a chłopcy zaczynają chodzić z dziewczynami, które wykazują nimi zainteresowanie, tylko dlatego, że koledzy uważają je za niezłe...
Tym czasem w sercu umiarkowany chłód albo ekscytacja nowym doświadczeniem, ale niekoniecznie prawdziwe zainteresowanie partnerem. A gdy odejdzie, bardziej zraniona duma, niż serce.
Gdy jest się sobą, w kontakcie ze swoimi uczuciami, podejmuje się tylko takie działanie, które jest zgodne z pragnieniami. Nie piszę o obowiązkach, to inna sprawa - czasem trzeba robić coś, czego się nie chce, bo płyną z tego korzyści, na ogół odroczone w czasie, które się chce. Piszę o tym, czego się nie musi, a robi bez faktycznego zaangażowania. Efekt jest taki, że szybko się nudzi, brakuje motywacji do kontynuowania, nie ma się z tego radości i pojawia się wciąż pytanie: a właściwie po co to robię? I dotyczy to oczywiście nie tylko chodzenia ze sobą.
Gdy kieruje się pragnieniami, nie ma wtedy dylematów: co robić, o czym rozmawiać, jak się całować... Gdy zna się strefy erogenne, ma podstawowe wiadomości o ciele, narządach płciowych i jest się gotowym na doznania seksualne, pragnie się ich, wskazówki nie są potrzebne. Wasze podniecone ciało samo wie, co robić. No właśnie, ale musi być podniecone, a to może się stać tylko w bezpośrednim kontakcie z osobą, z którą pragniecie być. Tak samo z randką, całowaniem, czy zwykłą rozmową. Jak się to robi na siłę, nie ma sensu. Jedyną właściwą wskazówką, czy warto zaczynać, czy warto iść dalej jest to, jak bardzo się tego potrzebuje. Niestety niektórzy nie wiedzą czego pragną. Posiadanie pragnień jest niebezpieczne, zwłaszcza tych, których spełnienie zależy od drugiego człowieka. Pragnienia czynią nas zależnym i dlatego niektórzy z was boją się je mieć, chowają je tak głęboko, że gdy przychodzi do decyzji, nie mają pojęcia czego chcą.
A może po prostu nie jesteście jeszcze gotowi, skoro to coś samo nie przychodzi, może to nie ta osoba, a może trzeba zacząć od początku.
Początkiem jest poznanie
drugiego człowieka, spędzanie z nim czasu, by mieć wspólne przeżycia, które są źródłem wiedzy o nim i dają poczucie wspólnoty, a wtedy można rozmawiać w nieskończoność. Żeby być z kimś, trzeba go lubić, a to wcale nie jest takie oczywiste, nawet gdy kogoś kochacie. Przecież tak często macie mu tyle do zarzucenia, że trudno dopatrzyć się sympatii i akceptacji. Żeby się razem nie nudzić, trzeba być przyjaciółmi. Bez przyjaźni nie ma miłości. Żeby czerpać nieprzemijającą radość z seksu, trzeba kochać. Bez radości nie ma namiętności. Żeby... No właśnie... trzeba CZUĆ.
Źródło: www.agnieszka.com.pl