Też się kiedyś zastanawiałem nad tym czy chciałbym, aby stał
się cud, żebym był pełnosprawny. Także doszedłem do wniosku,
że nie. Nie potrafiłbym się teraz odnaleźć w innej
rzeczywistości i nie wiedziałbym co ze sobą zrobić. 15 lat
temu to jeszcze bym się zastanawiał, ale teraz już jestem za
stary by przewracać swoje życie do góry nogami. Musiałbym
się uczyć życia na nowo, a niewielki miałbym teraz z tego
pożytek. Niech już jest jak jest. Jeśli chodzi o bycie sobą
to jednak się z Tobą nie zgodzę Aniołku. Uważam, że żaden
związek nie przetrwałby gdyby każdy był całkiem sobą. Każdy
ma jakieś wady, które przeszkadzają partnerce czy
partnerowi. Niektórych wkurza np. pozostawianie gdzie
popadnie brudnych skarpetek, naczyń, innych przeklinanie czy
puszczanie bąków itp.
Aby nie
doprowadzać partnera do szału trzeba się kontrolować i nie
robić tego co normalnie by się robiło. A to już oznacza, że
się nie jest w pełni sobą. Ja to wszystko mogę sobie robić
bezkarnie i nikt mnie nie prostuje i nie muszę się
"modyfikować" dla dobra związku. Jak chcę sobie
puścić bąka to puszczam i nie muszę wychodzić na balkon