Nio macie dzieci moje cioś tam o tym 500+ ale to chyba tak
dla odświeżenia tematu i wiadomości hi hi hi
Program 500+ nie zakłada waloryzacji. Przy inflacji
wypłacana kwota z roku na rok traci na wartości. Obecnie za
500 zł można kupić tyle samo co za 490 zł w momencie
uruchamiania programu.
Ceny konsumpcyjne wzrosły w marcu o 2,0 proc. rok do roku -
taką wartość podał w piątek GUS w tak zwanym szybkim
wyliczeniu inflacji koszyka towarów i usług. To dużo niżej
niż prognozowali analitycy ankietowani przez PAP (2,3
proc.), i mniej niż w lutym (2,2 proc.). Tak czy inaczej,
każda złotówka, którą zarabiamy, stała się przez rok mniej
warta - po prostu mniej możemy za nią kupić.
Tak się złożyło, że już w sobotę 1 kwietnia obchodzimy
pierwszą rocznicę wdrożenia programu "Rodzina
500+". Już w swojej nazwie zawiera on stałą kwotę - na
dziecko idzie z budżetu państwa co miesiąc 500 zł. Przy
wzroście cen towarów, przelewane pieniądze będą jednak z
roku na rok coraz mniej warte.
2,3 proc. wzrostu cen oznacza, że 31 marca 2017 r. za 500 zł
przeciętny Polak mógł kupić tyle samo co za 490 zł równo rok
temu. Po 12 miesiącach państwo realnie wypłaca już o 10 zł
mniej. Nadal jest to oczywiście te same „pięć
stów", ale skurczył się koszyk towarów i usług, które za
otrzymywane papierki z nadrukowanym nominałem można
kupić.
Co więcej, nic nie wiadomo o tym, żeby kwota miała się
zmieniać, więc przy obecnym tempie zmian cen za dziesięć lat
500 zł będzie warte już tyle, co 400 zł w kwietniu 2016 r.,
a za 25 lat - 300 zł.
Biedni stracą jeszcze więcej
Te dane dotyczą przy tym uśrednionego koszyka towarów, który
przyjął GUS do liczenia inflacji. Gdyby przyjąć zestaw dóbr,
które kupuje najuboższa jedna piąta społeczeństwa, to dla
nich ubytek będzie jeszcze większy.
Według najnowszych dostępnych statystyk GUS (z 2015 r.),
najubożsi na żywność i napoje bezalkoholowe przeznaczają 35
proc. swoich wydatków, a nie 25 proc. jak to ujęto w koszyku
inflacyjnym GUS. A żywność, według danych z pierwszych dwóch
miesięcy roku, miała akurat największy wpływ na wzrost
inflacji.
Gdyby przeliczyć inflację według koszyka biedniejszej części
społeczeństwa, to jest o 0,2 pkt proc. wyższa niż ta
podawana oficjalnie przez GUS (CPI). Oznacza to, że przy
marcowych danych koszyk za 500 zł dla biednego zamiast o 2,0
proc. skurczy się o 2,2 proc. a biedny straci dodatkową
złotówkę.
Państwo zarobi na inflacji
Trzeba przy tym pamiętać, że państwo na inflacji nie
biednieje. Wręcz przeciwnie - nazywana jest ona nawet
„ukrytym podatkiem".
Większość dochodów budżetu pochodzi przecież z podatku VAT
(w tym roku aż 55 proc.), a wpływy z niego zależne są m.in.
od ceny sprzedawanych towarów. Gdy ceny rosną większy
podatek wpływa do kasy państwa, tj. oczywiście, jeśli przy
tym sprzedaż nie spadnie.
W tym roku wzrost cen przyśpieszył, a Ministerstwo Finansów
pochwaliło się nawet 40 proc. przyrostem dochodów z VAT -
zwiększyły się do lutego o 9,6 mld zł. Tylko w części wynika
to z inflacji, a większe znaczenie mają tu kwestie
techniczne, jak przesunięcie zwrotów podatkowych na grudzień
i zmiana zasad zwrotu VAT w budownictwie.
Tak czy inaczej, inflacja daje zwykle wzrost po stronie
dochodowej budżetu. Wypłata 500 zł nie jest natomiast
waloryzowana. Do tego jest jeszcze inna
„inflacyjna oszczędność" - na kryterium
dochodowym.
W przypadku rodzin z dochodem poniżej 800 zł netto na osobę
(lub 1200 zł netto w przypadku wychowywania w rodzinie
dziecka niepełnosprawnego) wsparcie można otrzymać także na
pierwsze dziecko.
Jak podał resort minister Rafalskiej „niemal 40
proc. świadczeń wypłacanych jest po uwzględnieniu kryterium
dochodowego na pierwsze lub jedyne dziecko - to 1,524 mln
dzieci, w tym jedynacy - 699 tys.". Oznacza to, że
przekraczanie kryterium dochodowego da państwu
oszczędności.
GUS podaje, że pensje w przedsiębiorstwach w Polsce wzrosły
pomiędzy lutym 2017 r. a 2016 r. o 4,1 proc., czyli o 167 zł
brutto miesięcznie. Kryterium dochodowe nie jest
waloryzowane podobnie jak kwota świadczenia, więc w miarę
wzrostu płac coraz mniej osób będzie spełniało warunki.
Na pewno jednak znajdzie się część takich, którzy podwyżki
odmówią, bo nie zrekompensuje im straty 500 zł miesięcznie.
Tworzy to trochę paranoiczną sytuację, kiedy pracownik nie
chce być doceniony przez pracodawcę.
Więcej dzieci, większy koszt. Cena ropy wszystko nadrobi
Powyżej opisano oszczędności budżetu na 500+, ale jest
jeszcze strona kosztowa. To wzrost wydatków związany z
obserwowanym wzrostem dzietności. Od listopada, czyli już
dziewięć miesięcy po podpisaniu przez prezydenta Dudę ustawy
o 500+, rodzi się w Polsce o 4-4,3 tys. więcej dzieci
miesięcznie niż rok wcześniej. Na porodówkach zaczyna
brakować łóżek.
Jeśli trend się utrzyma, to przybędzie nawet 420 tys. dzieci
w bieżącym roku, czyli o 50 tys. więcej niż w 2016 r. Może
to zwiększyć koszty budżetu o 300 mln zł rocznie.
Inflacja powinna zrekompensować to jednak wielokrotnie.
Zależna jest przy tym w dużej mierze od ceny ropy, która
wpływa też na ceny transportowanych ciężarówkami towarów
żywnościowych. Porównując rok do roku, jej ceny są wyższe o
ponad 30 proc., a dodatkowo o 6 proc. słabszy złoty, więc
braku inflacji rząd Beaty Szydło jeszcze długo nie musi się
obawiać.