Randki dla osób niepełnosprawnych. Portal randkowy


Kategoria: Kobiecy punkt widzenia
Temat: Kobietka do pracy,facet do garów?
Autor tematu: usunięty
27-07-2014 18:10
No zdarzają się takie niereformowalne przypadki, tak jak własnie twoja ex - żona drogi Sebastianie, ale wystarczy jeszcze tylko chcieć się czegoś w życiu nauczyć, by to życie stało się przyjemniejsze i łatwiejsze. Na pytanie dlaczego jedni potrafią coś w życiu zrobić i sobie w nim jakoś radzić a inni nie odpowiedź jest tylko jedna - chcieli to się nauczyli i potrafili dlatego sobie później poradzić w życiu, przez co stali się też w pewnym sensie atrakcyjniejsi dla potencjalnych partnerek/partnerów i ich notowania u takich potencjalnych kandydatek/kandydatów zdecydowanie wzrosły. Innymi słowy mówiąc: jeśli nie zainwestujesz w siebie - wiele na tym stracisz. W przeciwnym razie możesz tylko i wyłącznie zyskać.
27-07-2014 18:15
Kamil, a słyszałeś coś o równouprawnieniu, facetowi "korona z głowy" nie spadnie jeśli przejmie część prac domowych.
Ta twoja roślinka była by "zajechana".
Nie wmawiaj mi proszę, że faceci to nieudacznicy, biedne sieroty co nic nie potrafią, a tylko rządzić chcą i mieć podane wszystko "pod nos" i może jeszcze przy tym, by się do nich uśmiechać i upewniać ich o ich własnej doskonałości.
27-07-2014 19:07
wyjątkiem jestem do rządzenia się nie nadaję podać pod nos sam sobie lubię i już na pewno nie jestem doskonały oj nie nie ha ha ha.
27-07-2014 19:16
To bardzo dobrze, zdajesz sobie sprawę, że ideałów ni doskonałości nie ma.
Są co prawda niektórzy, którzy myślą o sobie, że tacy są ale to już trzeba wziąć poprawkę ha ha ha.
27-07-2014 19:42
Równouprawnienie, o którym droga Małgosiu piszesz jak sama nazwa wskazuje mówi Nam o tym, że wszyscy dzielą się obowiązkami po równo i mogą je wykonywać zarówno faceci jak i kobiety. Z doświadczenia wiem, ze kobiety (zwłaszcza te, które przekraczają pewną granice wieku), stają się bardzo wygodne i to własnie one chcą by facet koło nich skakał, jednak nie każdy tak sobie może pozwolić. Ja nalezę (stety lub niestety - odbieraj sobie to jak chcesz)do tej grupy, która nie toleruje lenistwa i nie pozwala sobie na wyzysk w domowych w zaciszu własnego domu. Tak samo korona z głowy nie spadnie kobiecie jeśli podzieli się z facetem obowiązkami domowymi, jak i facetowi gdy podzieli się tymiż z kobietą i wtedy mowa jest o równouprawnieniu. Moja roślinka wbrew temu co piszesz wcale tak by ze mną nie miała, bo jeśli jest tak jak piszę wyżej, to wówczas równowaga w związku i we wspólnym gospodarstwie domowym jest zachowana. Wiadomo, ze jedni potrafią to inni co innego. Nie ma ludzi "uniwersalnych". Wcale nie twierdzę, że jak to napisałaś "faceci to nieudacznicy, biedne sieroty co nic nie potrafią, a tylko rządzić chcą i mieć podane wszystko "pod nos" i może jeszcze przy tym, by się do nich uśmiechać i upewniać ich o ich własnej doskonałości". Ja potrafię zadbać sam o siebie, a pomagam innym, jeśli widzę ,ze jest taka konieczność. Mam taką zasadę, że jeśli mam zacząć czegoś wymagać od innych, to wpierw muszę tego zacząć wymagać od samego siebie. Taki już jestem i tego nie zmienię nigdy. Po prostu mam takie zasady i koniec. Nie będę popierał nigdy lenistwa ani wygodnictwa (a czegoś już na ten temat zdążyłem się w ciągu ładnych kilku lat dowiedzieć w związku z pewnymi doświadczeniami, z jakimi przyszło mi się zmierzyć swojego czasu i z którymi mierzę się w dalszym ciągu), zarówno ze strony kobiet, jak i mężczyzn i będę stanowczo i z cała surowością tępił, oraz zwalczał wszelkie przejawy takich własnie zachowań, dlaczego - to chyba jest rzeczą oczywistą. Jeśli kogoś uraziłem, to co napisałem w tej chwili, to przepraszam, ale taki już jestem i takie a nie inne mam zasady i nie zamierzam ich zmieniać. Ponadto to, co już napisałem powyżej, oraz zgodnie z tym co sama napisałaś droga Małgorzato, jeśli potrafi się dobrze zorganizować czas zarówno ten własny, jak i ten najbliższych, to można z powodzeniem pracować we dwoje z partnerem/partnerką. Wystarczy tylko chcieć i trochę pomyśleć. (jeśli jest to np. normalny dzień powszedni, to dzieci (jeśli te są objęte obowiązkiem szkolnym i jeśli jest to pora np. ranna) wysłać/zawieźć do szkoły (względnie do przedszkola (jeśli dzieci te nie są jeszcze objęte obowiązkiem szkolnym, samemu pojechać do pracy (podczas gdy drugi z partnerów, może zająć się prowadzeniem w tym samym czasie domu), a potem w drodze powrotnej odebrać dzieci ze szkoły/przedszkola, a następnie zająć się, pozostałymi kwestiami, które były zaplanowane na dany dzień, oraz wieczorową porą ułożyć sobie i pozostałym członkom rodziny plan na dzień następny (jeśli jest to także dzień powszedni, a partner/ partnerka, poszedł/poszła już na przeciwną do naszej zmianę). Jeśli jest to dzień wolny od pracy, to można np. zorganizować sobie jakiś rodzinny wypad na piknik (jeśli jest to letnia pora i warunki pogodowe pozwalają na to), lub zorganizować po prostu sobie jakaś rodzinną wycieczkę w jakieś ciekawe miejsce. Jak widać możliwości jest tutaj bardzo wiele i nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić, niemniej jednak jak pisałem wyżej wystarczy tylko po prostu chcieć i odpowiednio wszytko zorganizować, a życie stanie się o wiele bardziej kolorowe oraz o wiele bardziej przyjemniejsze i będzie można z niego wtedy czerpać ile tylko dusza zapragnie.
27-07-2014 20:12
i zero elastyczności??? oj to życzę tobie powodzenia Kamil
27-07-2014 20:15
Nie musisz przepraszać rozmawiamy tylko i wymieniamy podglądy, mam nadzieję, że nikt tego nie bierze osobiście
Ty wymieniasz swoje, Ja swoje i jest ok. (bynajmniej z mojej str.).
Nikt ci nie karze się zmieniać, a to, że czasami mam odmienne zdanie w niczym nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie rozbudowuje forum.
Nie jestem zwolenniczką stereotypów kobiecości i męskości. Wszakże wszystko się zmienia, jest w ciągłym ruchu. Każdy powinien robić to w czym jest najlepszy i nie ma tu znaczenia płeć.
A tak wracając "do tej grupy, która nie toleruje lenistwa i nie pozwala sobie na wyzysk w domowych w zaciszu własnego domu", to kobiety niestety lub sety też nie chcą być wykorzystywane.
Wybacz a ten tekst - "i będę stanowczo i z cała surowością tępił, oraz zwalczał wszelkie przejawy takich własnie zachowań" to mi "śmierdzi" fanatyzmem.
PS Nic do Ciebie nie mam, mam natomiast zagwarantowane w K R P wolność wypowiedzi .
27-07-2014 20:52
A kto tutaj mówi o zerze elastyczności drogi Kolego? Przecież przytoczyłem wyżej już kilka przykładów jak można zaprowadzić w prosty i zarazem jedyny skuteczny sposób porządek i zorganizować wszystko jak należy. Natomiast co się tyczy Twojej wypowiedzi droga Małgosiu, to tak samo jak Ty nie jestem zwolennikiem stereotypów szeroko pojętych, i tak jak Ty droga koleżanko jestem zdania, ze jeśli coś się potrafi robić dobrze, to powinno się iść własnie w te stronę, niezależnie od płci, tak więc co do tego jak widać jesteśmy zgodni. Napisałaś, że kobiety nie lubią być wyzyskiwane. Ja odpowiem zatem pytaniem: To skoro tak uważasz, to czemu jest tak, ze to własnie cała inicjatywa tego wyzysku płynie własnie przeważnie bardziej ze strony kobiet, niż ze strony mężczyzn (wybacz to pytanie, ale wiem, że kobiety myślą w bardzo wielu kwestiach, zupełnie inaczej, niż faceci z racji dzielących nas pewnych różnic i stąd nasunęło mi się takie właśnie pytanie)? Zarzuciłaś mi też, że zachowuję się jak fanatyk, lub co najmniej jak jakiś despota. Otóż muszę Cię wyprowadzić z błędu droga koleżanko, bo nie jestem ani żadnym fanatykiem, ani co gorsza żadnym despotą, a napisałem tak, ponieważ uważam, że jeśli jest się konsekwentnym, względem tego, co się mówi i pisze, oraz względem pewnych zasad, jakie się wyznaje, to trzeba właśnie takie konsekwencje, a nie inne wyciągać, w stosunku do osób, które mimo wielokrotnego ich upominania nadal postępują według własnego "widzi mi się", mając te upomnienia po prostu "gdzieś" (nie będę się tutaj wyrażał dosłownie, bo obowiązują mnie tutaj pewne zasady, tak samo jak wszystkich pozostałych Użytkowników). Naturalnie, że masz prawo wypowiadać się na Forum tak jak chcesz (oczywiście zachowując przy tym zasady obowiązujące na forum, oraz zasadami, które są regulowane własnie przez rzeczoną już KRP) i co do tego nikt nie ma chyba nawet najmniejszych wątpliwości.
27-07-2014 21:16
rozsądny sposób to taki sposób który odpowiada obydwu stroną i zapewniam ciebie że często będzie on stał w sprzeczności z twoim rozumieniem tegoż pojęcia. każdy ma inne podejście do wielu spraw i każdy inaczej podchodzi do wszystkiego więc twój dogmat wielu na nie wiele się zda. nie zawsze da się trzymać sztywnych reguł i zasad czasem w pewnych sprawach wystarczy być tylko lub aż człowiekiem.
27-07-2014 22:20
Odpowiem tobie na następujące pytanie:

"To skoro tak uważasz, to czemu jest tak, ze to własnie cała inicjatywa tego wyzysku płynie własnie przeważnie bardziej ze strony kobiet, niż ze strony mężczyzn",

To jest tylko i wyłącznie twoja subiektywna ocena inni ludzie w tym kobiety mogą mieć odmienne zdanie.
Kobiety bardzo często są niezależne, świetnie dają sobie radę, choć nie we wszystkich sprawach np. sex i to może przerażać "niby facetów", natomiast "prawdziwy mężczyzna" będzie mógł żyć z taką kobietą nie obawiając się o tzw. reputację.
I choć facetów jest pełno, to trudno znaleźć mężczyznę.

PS. Bez obrazy, nie myślę o nikim konkretnym
28-07-2014 09:19
Kolego Sebastianie:

Sposób, o którym tutaj piszesz jest nie tyle rozsądny, co optymalny i co do tego tutaj się z Tobą zgadzam w zupełności. Nie zgodzę się natomiast co do tego, że może on stać w sprzeczności z tym, co ja pod tym pojęciem rozumiem, bo pojęcie "optymalny", czy też "rozsądny", użyte właśnie dokładnie w tym kontekście, to własnie takie rozwiązanie, które będzie odpowiadało obu stronom. ja nie jestem taki, by zaraz robić z byle powodu awanturę. By tak było muszę mieć naprawdę porządny argument i powód. Jeśli uważasz, tak jak to napisałeś " twój dogmat wielu na nie wiele się zda", to jesteś w dużym błędzie. Otóż jeśli ma się jakieś własne zasady, to wiadomo, ze bez względu na wszystko, będzie się je przestrzegać , ą jedynie w nielicznych i wyjątkowych sytuacjach robi się od nich pewne odstępstwa i będzie się też tego samego oczekiwało od innych. Uwierz mi, że czasami bycie człowiekiem (tylko lub aż człowiekiem , zgodnie z tym co sam napisałeś) jest niezwykle trudne, a wręcz stoi w sprzeczności z wieloma innymi aspektami związanymi z życiem w społeczeństwie. Oczywiście masz pełne prawo uważać tak jak uważasz i ja to szanuję jak najbardziej, niemniej jednak moje zdanie jest trochę inne na ten temat jak widzisz.

Droga Małgosiu

Co się zaś tyczy Twojej wypowiedzi w niniejszym wątku: zgodzę się z tym, że kobiety mogą mieć inne zdanie i inne poglądy w pewnych sprawach, niż faceci. Nie zgodzę się z tym, ze jest to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena, bo wielu facetów ( nie mam tu akurat nikogo konkretnego na myśli) bardzo często po dłuższym czasie bycia z kimś na stałe spotyka się własnie z tym wykorzystywaniem i wyzyskiem przez kobiety (gdzie to właśnie cała inicjatywa płynie ze strony ich kochanych kobiet), więc proszę nie mów mi, że jest inaczej, skoro moja wieloletnia praktyka pokazuje jaka jest naprawdę rzeczywistość. Nie znaczy to, że jestem uprzedzony w stosunku do kobiet i ich nie szanuje, bo to rzecz jasna nie jest prawdą, niemniej jednak myślę, że czasem Wy kobiety mogłybyście "dać sobie na wstrzymanie" i troszkę tez wyrozumieć swoich facetów, ze tak samo jak Wam może i im być trudno w niektórych sytuacjach i tez mogą nie mieć już na wiele rzeczy sił. Piszesz tez że kobiety są czasami niezależne (osobiście bym tu wolał użyć bardziej odpowiedniego słowa, czyli wyemancypowane). Owszem jest tak, że dają sobie w wielu kwestiach radę, ale to tylko dlatego, że zostały do tych rzeczy o wiele bardziej dostosowane przez rodziców i przez sama naturę, niż faceci. nie znaczy to jednak, ze faceci to po prostu zwykłe sieroty, nieudacznicy i t. p. bo to nie jest do końca prawda. Owszem zdarzają się takie przypadki, gdzie facet jest po prostu życiową niedorajdą, fajtłapa i w ogóle, ale są też przykłady takich facetów, o których z resztą sama wcześniej pisałaś, którzy świetnie sobie potrafią radzić tak samo jak kobiety także w wielu kwestiach życiowych. Niej jednak wynika to z tego, że Oni właśnie uczą się w pewnym stopniu od was kobiet, lub po prostu życie ich zmusza i samo ich dostosowuje do aktualnych realiów, z jakimi przychodzi im się zmierzyć nierzadko na cała resztę życia.
28-07-2014 12:21
zawsze będziemy się różnić kolego ponieważ każdy z nas ma inne doświadczenia za równo życiowe i jak i powstałe w skutek trwania w mniej lub bardziej udanych związkach. a zapewniam ciebie kolego że dane mi było być w tak trudnym związku że w tej chwili dziękuję za te doświadczenia które było mi dzięki temu zdobyć więc wiem co znaczy być człowiekiem w pełni tego słowa znaczeniu.
28-07-2014 13:27
Ja tez bylem w trudnych i wymagających wielu wyrzeczeń związkach i muszę powiedzieć Ci Kolego, że też rozumiem co to znaczy być człowiekiem tylko, że czasami to właśnie ja jako człowiek i za okazywanie ludzkich odruchów i wyrazów współczucia drugiej osobie dostawałem po łbie i to nie raz i nie dwa. Zatem jak widać z powyższego nie zawsze się opłaca być człowiekiem i często życie zmusza człowieka do pokazania się z tej innej, gorszej mniej atrakcyjnej strony.
28-07-2014 14:25
hmm śmiem twierdzić że nie były to aż tak trudne związki ale to nie ma sensu stopniować skali trudności bo obu nas będzie ona znów zupełnie różna. ja w brew koledze nie musiałem uciekać się do stanowczości natomiast zawsze wystarczyła mi szczerość i to aż do bólu bez względu na to w jakim otoczeniu się znajdowałem to zawsze wystarczyło by dana osoba dobrze się zastanowiła nad sobą i nad tym co robi.
30-07-2014 09:19
Tyle, że u mnie ta stanowczość była środkiem niezbyt wystarczającym, stąd musiałem uciec się do bardziej radykalnych metod, a związki, w których miałem okazję już być wyobraź sobie drogi Sebastianie wcale do takich łatwych nie należały. ciekaw jestem co byś zrobił jak by własnie ta stanowczość o której tyle tutaj już zostało napisane, okazała się środkiem nieskutecznym, a osoba, w stosunku do której taki środek był zastosowany nadal postępowała po swojemu wbrew zaleceniom. dodam tylko ze jest to osoba którą się kocha więc opcja odejścia odpada.
30-07-2014 11:08
<BR><BR>Droga Małgosiu<BR><BR>Co się zaś tyczy Twojej wypowiedzi w niniejszym wątku: zgodzę się z tym, że kobiety mogą mieć inne zdanie i inne poglądy w pewnych sprawach, niż faceci. Nie zgodzę się z tym, ze jest to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena, bo wielu facetów ( nie mam tu akurat nikogo konkretnego na myśli) bardzo często po dłuższym czasie bycia z kimś na stałe spotyka się własnie z tym wykorzystywaniem i wyzyskiem przez kobiety


Drogi Kamilu
Ja nigdzie nie napisałam, że kobiety i tylko kobiety mają odmienne zdanie. Jeśli można przytoczę swoją wcześniejszą wypowiedź
inni ludzie w tym kobiety mogą mieć odmienne zdanie.

gdzie wymieniłam ludzi ale nie byłam pewna czy ty do tej grupy wliczasz kobiety ha ha ha <żart>
A z iloma kobietami szczerze rozmawiałeś, o wykorzystywaniu w związkach?
Tak czytam twoje wypowiedzi i zastanawiam się czy ty kiedykolwiek zmieniasz poglądy, a nie tylko stawiasz siebie jako jedyny uznawany sobie autorytet?
Nie mam zamiaru licytować się z tobą kto miał ciężej, kto lżej.
Odpowiedz mi proszę tylko na pytania
Czy jesteś po rozwodzie?
Czy kiedykolwiek mieszkałeś na dłużej z kobietą?
30-07-2014 13:44
hi hi ale kaliber sam jestem ciekaw co ty na to Kamil? bo my chyba mamy już tego typu doświadczenia za sobą choć pewnie różniące sie ale jednak podobne.
31-07-2014 09:09
Ok. Widzę że piłeczka została odbita w moim kierunku. Tak więc w związku z powyższym się ustosunkowuje do zadanych mi pytań.

1. Owszem zmieniam co jakiś czas poglądy, o ile tylko widzę, że moje potencjalne podejrzenia w stosunku do niektórych osób (nie tylko kobiet) okazują się bezpodstawne, lub kiedy widzę, że sytuacje wcale tak źle nie wygląda jak początkowo sadziłem. Jeśli mowa o autorytetach i t p to właśnie za swój autorytet uznaje takich ludzi, którzy swoim życiem na każdym kroku udowadniają i pokazują, ze wcale nie trzeba uciekać w tą zła stronę i osądzać człowieka tylko po pozorach i po wyglądzie a w zamian za to zagląda się w jego duszę i wnętrze. mało tego to jeszcze przecież znam takie związki, które żyją ze sobą już od bardzo wielu lat i wszelkiej maści kłótnie i t p należą do rzadkości, co jest jak najbardziej godne uznania.

2 i 3. Osobiście nie miałem nigdy okazji z nikim się rozwodzić (może to i lepiej), niemniej jednak muszę Wam moi mili powiedzieć, ze temat ten swojego czasu dotyczył mnie w sposób pośredni, no ale to już zupełnie inna bajka i temat na zupełnie osobną dyskusję. w każdym jednak bądź razie ja jeśli byłem z kim kiedykolwiek to tylko na etapie przejściowym tzn. poznawałem wiele kobiet, byłem z nimi przez jakiś tam czas, czasem też po dłuższej znajomości także mieszkałem z nimi, niemniej jednak kiedy tylko minęło zauroczenie i cały czar pryskał,a w to miejsce pojawiała się zwykła codzienność i rutyna i także rzeczone już wielokrotnie lenistwo wygodnictwo i t.p. to niestety musiałem na początku własnie stosować dość łagodne formy ratowania całego związku, a jeśli to nie pomagało, wtedy stosowałem jak już pisałem wcześniej bardziej radykalne środki. Czasami to pomagało, czasami nie. To zależało głównie od osoby i jej nastawienia, oraz chęci współpracy ze mną, by ratować związek. Jeśli widać wyraźnie było, że takiej osobie nie zależało na tym by ratować związek, to nie widziałem dalszego sensu by samemu się wysilać i wtedy sobie już odpuszczałem i się rozstawałem w taki normalny sposób (czyli nie na drodze sądowej). Patrząc teraz z perspektywy czasu, to i lepiej, ze nie brałem z wcześniejszymi swoimi partnerkami ślubu, bo tylko naraziłbym się na niepotrzebne koszty, a i tak nic z tego by z biegiem czasu nie wyszło konstruktywnego, a ja tylko straciłbym kupę forsy i tak czy tak zostałbym sam.
31-07-2014 09:35
Dziękuję Ci za odpowiedź.
Nie było moim zamiarem "przerzucanie piłeczek" ale jeśli tak to odbierasz to już twoja sprawa .
Po przeczytaniu postu takie spojrzeniem mi się nasuwa - iż nie sztuką jest wchodzić i tworzyć wciąż nowe związki tzw. "od kwiatka do kwiatka" ale sztuką jest budować trwały szczęśliwy związek z jednym partnerem (ką) przez X lat.
Ja miałam to szczęście, że udawało Nam (mi i ex mężowi)się przez 12 lat do czasu mojego wypadku, a potem no cóż sytuacja Nas przerosła, nie chce nawet rozmyślać, o tym okresie, a mowa pisać.
Dziś mogę jednak stwierdzić, że ten czas rozpadu był mi potrzebny, bym mogła stać się tą osobą jaką jestem.
Nie żałuję niczego ni z tych dobrych jak i złych chwil.
Wszystko było takie jak być powinno, a wierz mi rozstanie to był horror.
01-08-2014 09:07
Zgadzam się z Tob ,ze nie sztuka jest "skakać z kwiatka na kwiatek", bo to nie prowadzi w rezultacie do niczego dobrego i tak jak napisałaś dalej sztuka jest budować prawdziwy kochający i szanujący się związek z ta druga osoba przez X lat ale tylko z jednym partnerem. Fajnie ze przez te 12 lat udawało się wam tzn tobie i twojemu byłemu mężowi ten związek jakoś utrzymać przynajmniej do momentu tego jak by nie patrzeć dość przykrego wydarzenia w twoim życiu. niemniej jednak uważam ze nawet w takich chwilach nie powinno się zostawiać tej drugiej osoby, bo przecież zawierając sakrament małżeństwa mówi się słowa ze " nie opuszczę cie aż do śmierci" i "bd z tb na dobre i na złe" a tutaj jak widać te warunki były spełnione ale tylko do czasu. Rozumiem, ze mogło go to przerosnąć po pewnym czasie ale mimo wszystko można było rozwiązać cala sprawę zupełnie inaczej i wyjść tak czy siak i tak i tak cało z takiej sytuacji, no ale skoro on postanowił inaczej to już to jest jego sprawa.
(niektóre funkcje portalu przeznaczone są dla zalogowanych, zaloguj się lub zarejestruj profil)

tem_f.gif

post_f.gif  

tem_f.gif

post_f.gif